włąśnie powróciłem z wakacji i chce zdać relacje z możliwego rozwiązania wizyt kuny pod maska samochdu.
wiedząc że w miejscu gdzie bedę rezyduje kuna, zastosowałem nastepujący wynalazek. w sklepie "szwarc mydło i powidło" zakupiłem kostke do
"sracza" i powiesiłem w komorze silnika (oczywiście po uprzednim odpowiednim spreparowaniu opakowania), tzn zaopatrzeniu go w kilka otworków umożliwiających cyrkulacje "smrodu" po komorze silnikowej, następnie wybrałem odpowiednie miejsce na zaczepienie (dokładnie zaraz za silnikiem na wewnętrznej stronie podszybia) i udałem sie w drogę (707 km od miejsca zamieszkania z własną "dochodzącą" kuną ). trochę z obawą czy aby smrodek nie będzie umilał jazdy wyruszyłem w trasę i tu miłe zaskoczenie, zapaszek nie dociera do kabiny za to czuć go pod maską.
teraz najważniejsze, po pierwszej nocy znalazłem pod maska ślady wizyty, odcisnęły sie mokre łapki ( w nocy padało ) kuny,
zero uszkodzeń mat wygłuszających, nienaruszone poakowanie akumulatora brak śladów ząbków na kablach, kontrolnie wytarłem do czysta ślady łapek i po kolejnych nocach ( 12 noclegów ) nie znalazłem powtórnych śladów wizyty "kudłatego dewastatora", jego obecność na posesji jednak mogę potwierdzić bo sąsiedzi skarżyli sie na "efekty akustyczne i zapachowe" oferowane przez w.w. osobnika.
może pomoże ?
a i dodatek, w czasie całej jazdy tam i nazad spotkałem tylko 2 Sportki III i to niestety nie klubowe, gdzie Wy sie podziewacie ?
"przeorałem" Polskę po przekątnej i tylko 2 autka ?