Miejcie też świadomość, że szkoda całkowita nie zawsze oznacza, że auto jest wrakiem. To oznacza tylko tyle, że koszt naprawy samochodu w ASO (najczęściej) w oparciu o nowe, oryginalne elementy (dobrze chyba wiecie, że są drogie + stawki roboczogodziny w ASO) staje się nieopłacalny ze względu na przekroczenie jakiegoś procentowego progu wartości samochodu sprzed dzwona.
Przykładowo możecie powybijać wszystkie szyby, zbić wszystkie reflektory oraz powgniatać i porysować całą karoserię urywając lusterka, dodatkowo przebić wszystkie opony i zniszczyć tapicerkę w środku. Myślę, że naprawa z AC wskazałaby na szkodę całkowitą bez problemu (przy kosztorysie z ASO), a czy takie auto nie nadaje się do jazdy po naprawie? Odpowiedzcie sobie sami.
Oczywiście nie twierdzę, że auto Michała również nadawało się do naprawy i mogło wrócić na drogi, bo nie widać dokładnych uszkodzeń, natomiast "ucieknięcie" koła po kolizji nie musi oznaczać, że auto do niczego się nie nada i nie da rady go bezpiecznie naprawić. Sprzedawca jedynie kłamie, że oryginalny lakier no chyba, że kupił z rozbitka pod kolor zderzak, błotnik, itp. to wtedy faktycznie może być oryginalny.
Czy auto jest powypadkowe? Dla jednych tak, dla innych nie. Brak jednoznacznej definicji auta powypadkowego. Jedyne co wiemy, że auto jest "pokolizyjne", bo nikt z uczestników nie ucierpiał. To kolejne co można zarzucić sprzedającemu, że nie wspomina o kolizji i związaną z tym naprawą blacharską.
Nie, nie bronię handlarzy i nie jestem za zatajaniem historii sprzedawanych samochodów. Po prostu nie skreślałbym każdego samochodu, tylko dlatego, że naprawa w ASO była nieopłacalna dla ubezpieczyciela i przyjęto szkodę całkowitą.
Auto powypadkowe cechują raczej poważniejsze szkody - wypalone poduszki i napinacze pasów, uszkodzone podłużnice, wspawywanie ćwiartek przy naprawie...